, , ,

Shards of Infinity

Machina Nieskończoności została zniszczona wiek temu. Jej odłamki zniszczyły większość świata… zaraz, to już gdzieś było. A, nawet u nas – recenzja wersji elektronicznej tutaj. O czym będziemy dzisiaj rozmawiać? O polskim wydaniu karcianki Shards of Infinity, deckbuildera, który obiecuje wnieść nieco świeżości i, cytując pudełko, niespotykane wcześniej możliwości planowania strategii i jej modyfikowania. Jak jest naprawdę? Zobaczmy.

Wykonanie

Niewielkie pudełko skrywa 160 kart i cztery planszetki bohaterów. Wersja wydana przez Portal zawiera od razu dodatek „Relics of the Future”, lecz o tym później. Karty wydają się solidne, ale wystarczy kilka intensywnych partii, żeby jednak pomyśleć o jakichś koszulkach (co ciekawe, jednym z wydawców jest Ultra Pro, ale nie miałem w swoim zapasie pasujących koszulek od nich, żeby sprawdzić poziom dopasowania produktu). Planszetki mają dwa koła – zdrowia i biegłości, czyli lokalnej wersji doświadczenia bohaterów.

Styl graficzny jest ciekawy i spójny; grafiki są dobrej jakości. Mam jedynie uwagę do oznaczenia kart najemników – niewielki czerwony napis oznajmiający ten typ kart czasem za słabo odcina się od tła karty. Na szczęście karta również czerwoną ramkę, której nie da się przegapić:) W pudełku jest niewielka kartonowa przegroda, szkoda, że nieprzemyślana do końca – nadal wygląda to lepiej niż kompletna pustka w pudełku.

O co tu chodzi

Walczą cztery frakcje – Porządek (cyfrowi mnisi), Homodeus (hybrydy maszyn i ludzi), Splot (mroczna energia, niszczejące ciała), Knieja (natura). Wybieramy swojego bohatera, ustawiamy wartość Zdrowia na 50, Biegłość na 0, rozdajemy talie początkowe, układamy sześć kart Rzędu Centralnego i jedziemy z tematem.

Podobnie jak w wielu innych karciankach, będziemy zagrywać karty, które zależnie od rodzaju będą generować zasoby, budować kombosy, czy zapewniać dodatkowe zdolności. Większość z nich po zagraniu ląduje na stercie odrzuconych zasobów, wyjątkiem są Bohaterowie – specjalny rodzaj kart, który po zagraniu trzymamy przed sobą i wykorzystujemy ich efekty.

Zagrane karty będą generować nam Moc, Zdrowie, Klejnoty, czy Biegłość. Za Klejnoty kupujemy karty, Zdrowie nas leczy, za pomocą Mocy atakujemy innych graczy lub ich Bohaterów – Biegłość z kolei to jeden z dwóch wyróżników Shardsów. Sporo kart czy umiejętności ma różne poziomy działania, które zależą od naszego poziomu Biegłości. Jest to ciekawa własność gry, która powoduje, że czujemy faktyczny przyrost mocy. Będzie się ona skalować się z naszą talią, aż do poziomu trzydziestego, gdzie przy jednej karcie osiągniemy nieskończoną wartość Mocy, niszcząc wszystkich graczy w jednym ruchu. Grę oczywiście zakończymy także w przypadku, gdy nasze zdrowie spadnie do zera.

Drugim wyróżnikiem „odłamków” są karty „zagrywane-bez-rekrutacji”; otóż karty z najemnikami możemy oprócz normalnego zakupu, opłacić i zagrać prosto ze stołu – traktujemy je wtedy tak, jak byśmy normalnie zagrali nimi z ręki – z tą różnicą, że po zakończonej turze karty te wracają do głównej talii. Faktycznie, jest to ciekawy taktycznie element, który potrafi sporo namieszać przy stole.

Pudełko zawiera dodatek, który poza dodatkowymi kartami daje każdemu z graczy po dwie silne karty – Relikty – które możemy kupić po zdobyciu dziesięciu punktów mocy. 

Jeżeli chodzi o normalne granie – to wszystko leci ładnie, płynnie, bez wątpliwości. Zbieramy sobie talię, budujemy coraz mocniejsze kombosy, kombinujemy, by w obiecanych trzydziestu minutach zamknąć jedną rozgrywkę. Tutaj mam dobre i złe wiadomości – „stałe elementy gry” nie mają żadnych minusów, ale z drugiej strony, gdyby nie wyżej wymienione zasady, gra niezbyt mocno będzie się wyróżniać. Owszem, udaje się czasem zbudować łaaaadne kombo, ale nie czuję za bardzo niespotykanych wcześniej możliwości strategii. Siatka zależności cech kart owszem, może robić wrażenie, ale nie czułem objawienia. Nie zmienia to faktu, że bawiłem się przednio.

Gra zapewnia nam dodatkowe warianty – solo, drużynowy i krwawą jatkę. Tryb solo jest …po prostu poprawny (miejcie na uwadze, że osobiście za takimi nie przepadam). Gdy gramy drużynowo, dwóch vs dwóch to znika problem bicia jednego wybranego gracza, gdyż gra określa, komu i jak rozdamy obrażenia. Krwawa jatka dość mocno skraca czas gry, bo obrażenia wygenerowane przez jedną osobę są przydzielane jednocześnie wszystkim wrogom.

Ocena gry

Shards of Infinity nie zmieni waszego życia, ale może je ulepszyć. Zwłaszcza, jeżeli nie macie na półce skompletowanego innego karcianego tytułu. Jak zwykle w takich grach, najlepiej gra się we dwójkę, ale trzech i czterech graczy też może liczyć na ciekawą rozgrywkę – o ile nie będzie sytuacji, w której wszyscy rzucą się na jednego konkretnego gracza – gra nie ma żadnego mechanizmu ochronnego.

Na plus oceniam dołączenie do podstawowego wydania dodatku. Przydaje się on niemal od razu, gdyż nasi główni bohaterowie mają identyczną umiejętność; dodatek trochę nam to zmienia. Cieszy także dobranie umiejętności kart pod frakcje, czuć, że starano się zapewnić klimat. Zobaczymy jeszcze, jak będzie się grało z kolejnymi dodatkami, o ile zostaną wydane u nas.

Plusy:

  • intrygujący styl graficzny
  • jeden dodatek od razu w pudełku
  • oryginalna mechanika zagrywania kart bez ich zakupu
  • faktycznie można wykręcać niezłe kombosy…

Minus:

  • …ale nawet niezłe kombosy nie zmienią faktu, że jest już kilka bardzo podobnych pozycji na rynku
  • brak mechanizmu ochronnego w grach na trzy i cztery osoby (nie licząc wariantu drużynowego)

Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie gry do recenzji.

 

Więcej na boardgamegeek.com | Portal Games

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie aleplanszowki_11.jpg
 
 
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie fb_postfoot-1.webp
 
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Najnowsze posty
Szukaj