, , , ,

Skymines

Jaki mam stosunek do nowych edycji starszych gier? Zasadniczo pozytywny – jest wiele bardzo dobrych tytułów, które mają szansę zrobić furorę po lekkim usprawnieniu zasad, poprawieniu szaty graficznej czy wykonania. Koronnym przykładem jest nowa wersja Brassa, która po wielu latach wróciła na stoły w wielkim stylu, a wystarczyło zmienić nieco aranżację. Sam wskazałbym palcem kilka gier, którym taki restyle przydałby się i idę o zakład, że odniosłyby (ponowny) sukces.
Znany i lubiany projektant, Alexander Pfister, spróbował już tego manewru ze swoją najbardziej popularną grą, czyli Great Western Trail, której druga edycja niedawno pojawiła się w sklepach. Zmian w rozgrywce było niewiele, w szacie graficznej sporo i raczej wyszło to grze na plus, choć muszę przyznać, że mam większą słabość do chropowatej „jedynki”. Wyniki sprzedażowe okazały się zachęcające, więc pod nóż poszła kolejna starsza gra Pfistera – Mombasa. Tutaj zmiana poszła w innym kierunku, bo gra zyskała przede wszystkim nowy tytuł, czyli Skymines. Zanim opowiem, co się zmieniło, zachęcam do zapoznania się z moją recenzją Mombasy, abyśmy wiedzieli, o czym rozmawiamy. Znajdziecie ją TUTAJ >>

Skoro już wróciliście po lekturze, to teraz dowiecie się, czy warto sprawić sobie nowe pudło.

  1. Setting – najważniejsza zmiana, to właśnie ona wymusiła nowy tytuł. Jak pewnie zauważyliście, w recenzji Mombasy dla wielu osób problemem było osadzenie gry w historycznym wątku podboju Afryki w XIX w. Wojownicy politycznej poprawności w swoim stylu atakowali na forach, obniżali ocenę BGG, dbali o zły PR tej gry, zresztą zupełnie niezasłużenie, bo nie ma tu cienia ani rasizmu, ani niczego niesmacznego. Twórcy ulegli i niemal tę samą mechanikę w całości przenieśli na Księżyc. Nasze korporacje nie zajmują tym samym Czarnego Lądu, a powierzchnię naturalnego satelity Ziemi. I ok, jest znośnie i bezpiecznie: zamiast kepi mamy energię, zamiast bananów, kawy i bawełny wydobywamy minerały, tytan i węgiel (nie pytajcie, skąd węgiel na Księżycu, bo chyba na nim karbonu nie było). Tor diamentów to teraz magazynowanie helu-3, zaś tor księgowego stał się torem badań naukowych, i to jest chyba jedyna zmiana niosąca większą spójność klimatyczną. Faktorie handlowe zamieniły się w placówki, zaś funty w crypcoiny. Czy ta cała przebieranka się broni? Trudno powiedzieć, chyba jednak wolę poprzedni, kolonialny sznyt, może z przyzwyczajenia, a może dlatego, że nie był on tak zgrany jak Kosmos.
  2. Zmiany mechaniki (wersja podstawowa) – mamy kilka drobnych szlifów. Zacznę od najważniejszego – operowania kartami. W Mombasie miejsce wyłożenia karty było ważne, bo po zakończonej rundzie przekładaliśmy ją do góry w tej samej kolumnie. W Skymines nie ma tego obowiązku (aczkolwiek instrukcja pozostawia nam wybór, czy chcemy grać ze starą zasadą), co jest sporym ułatwieniem, chyba zbyt dużym. Przygotowanie toru badań jest nieco inne – po pierwsze każda runda zaczyna się od jednej monety (w Mombasie co druga była warta dwa funty), ale przede wszystkim mamy predefiniowane plany badań na torze liczenia rund, które zapewniają punkty na koniec rozgrywki – pozytywna nowość. Na niekorzyść  –zmniejszono liczbę dostępnych żetonów badań z sześciu do czterech. Tory inwestycji – w Skymines jest jeden więcej niż w pierwowzorze, co oczywiście pozytywnie wpływa na regrywalność. Pojawiło się też piąte pole większościowego bonusu, na którym rozstrzygniemy przewagi na badania naukowe. Ostatnia duża zmiana to oczywiście mapa – Afrykę zastąpił Księżyc, ale pola są bardzo podobne, choć nie identyczne. Jak więc widzicie raczej mamy tu szlify, jedyna zmiana na niekorzyść, czyli manipulacja kartami jest opcjonalna.

3. Luna – wielu graczy narzekało, że Mombasa traci na dwie osoby, bo jest zbyt luźno – przede wszystkim na mapie oraz w wyścigu na przewagi. Marudzenie było zasadne, acz nie psuło całej gry. Skymines oferuje w rozgrywce dwuosobowej dodanie opcjonalnego wirtualnego gracza. Przy okazji wariant Luna jest też przeciwnikiem dla gracza solo – ten tryb pojawił się w grze jako nowość.

4. Moduły – po rozegraniu gry podstawowej, mamy możliwość rozwoju naszych rozgrywek poprzez dodawanie nowych modułów. I to jest nowość w stosunku do Mombasy, w istocie być po prostu dodatkiem. Pierwszy moduł to karty misji. Rzecz znana z wielu gier – dostajemy do wykonania coś (w naszym przypadku określoną liczbę zasobów czy kart w danym momencie), w zamian zostaniemy nagrodzeni osobistym polem bonusu oraz jednorazowym żetonem przewag. Przecież to nie może być aż tak proste – karta misji w składzie jedno- i dwuosobowym jest pojedyncza, na trzy lub cztery osoby są dwie i jeśli zrobimy już pierwsze zadanie, musimy robić następne dwa, aby móc z niej skorzystać w pełni. Drugi moduł: Plansza Pasa – duża zmiana, bowiem po drugiej stronie planszy głównej jest nowa mapa, na której są asteroidy jako obszary, połączone przez budowane przez nas  promy. Mamy do dyspozycji mniej placówek, ale za to więcej „zakazanych” pól. Plansza Pasa jest znacznie bardziej agresywna, częściej gracze wybijają sobie promy – stawianie dwóch placówek na jednej asteroidzie nie daje bonusów, więc zależy nam na podróżach. Kolejny modulik to Karty Zagrożeń, używane tylko na stronie planszy z asteroidami – z sześciu kart losujemy jedną, która zjawia się na środku planszy; zanim skończymy grę powinniśmy ją zlikwidować, aby nie paść ofiarą srogich konsekwencji (na przykład ominięcia jednego z punktowań). Karty Zagrożeń dotyczą wszystkich, ale jak się pewnie domyślacie, nie każdy w równym stopniu będzie zainteresowany ich neutralizacją.

5. Kampania – instrukcja proponuje sekwencję czterech rozgrywek, w różnych konfiguracjach, z różnymi modułami, aby zapoznać nas z pełnią zalet Skymines. Od razu zaznaczam, że nie jest to specjalnie konieczne, a i sama punktacja kampanijna to tylko okrasa, choć oczywiście fajnie potraktować ją poważnie. Ale przejście jej pozwoli na zapoznanie się z grą w pełni, by potem móc ją sobie w najlepszy dla siebie sposób skonfigurować.

Warto czy nie warto? Tu odpowiedź nie jest najprostsza, więc zacznę od tego – jeśli nigdy nie grałeś w Mombasę, nie masz jej w kolekcji, zaopatrz się koniecznie w Skymines. To wspaniała gra, nowe opracowanie, inkrustowane modułami, jest po prostu świetne. To tak jakbyście dostali odświeżoną Mombasę z dużym dodatkiem w innym settingu. Wciąż jest to ciężki euras, orzący umysł, z dużą interakcją, niewybaczający błędów. A co jeśli mam już starszą wersję? Tu odpowiedź jest trudniejsza – sensowniej pewnie będzie odsprzedać ją i kupić nową edycję. Jeśli nie – cóż, jeśli chcecie kupić całość, aby mieć de facto tylko dodatkowe moduły i drugą planszę, nikt nie może Wam zabronić wyrzucać pieniędzy. Osobiście żałuję zmiany settingu, i choć Mombasa nie powalała urodą, to Skymines, acz niewątpliwie schludniejszy, na mnie graficznie nie robi jakiegoś szczególnego wrażenia. Także możemy spokojnie ogłosić, że kolejny redesign się powiódł, witaj w klubie.

Dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games za przekazanie gry do recenzji.

Więcej na boardgamegeek.com | Lucky Duck Games

Grę kupicie tutaj:

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie aleplanszowki_11.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie image-1.png
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie ceneo.png
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie fb_postfoot.jpg

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments