, , ,

This War of Mine: Czas Oblężenia

This War of Mine to gra, która porusza bardzo trudne tematy. Okazuje oblicze wojny w zupełnie nowym świetle. Pokazuje, jak w obliczu trwającego konfliktu radzą sobie cywile. Zwykli ludzie tacy jak ja i ty, czytelniku. Stworzona przez 11Bit Studio gra komputerowa została przeniesiona na nasze stoły, a następnie wydana w Polsce dzięki wydawnictwu Galatka. Tego roku ukazał się drugi z kolei dodatek do This War’a, który nosi nazwę Czas Oblężenia. Co wnosi ten dodatek? Czy gra staje się lepsza? Zapraszam do przeczytania recenzji i poznania odpowiedzi na te pytania.

Małe wielkie Oblężenie

Kiedy dostaję w swoje ręce grę, zawsze interesuje mnie zawartość, jaką otrzymam. To samo tyczy się dodatków, lecz paradoksalnie moje oczekiwania są jeszcze większe, niż przy podstawce. This War of Mine: Czas Oblężenia już na pierwszy rzut oka wygląda bardzo dobrze. Nie jestem z tych, co oceniają „książkę po okładce”, ale trzeba przyznać, że grafika na okładce i tył pudełka przyciągają oko.

Okładka świetnie wpasowuje się w styl graficzny zarówno gry komputerowej (czyli pierwowzoru) oraz gry planszowej. Na tyle pudełka widzimy bardzo dobrze wyrenderowane figurki oraz komponenty gry wraz z typowo fabularnym opisem – czysty standard, który znajdziemy, chociażby na tyle książki.

Otwarcie pudełka podtrzymuje wrażenie efektu „łał”. Pierwsze co w nas uderza, to nowa księga skryptów, a następnie całkiem cienka instrukcja i plansza. Im głębiej, tym… no właśnie. Ani nie jest lepiej, ani nie jest gorzej. Powiedziałbym, że jest zwyczajnie. W myśl podstawki w Oblężeniu znajdziemy plastikowy insert, gdzie możemy posegregować według własnego uznania żetony i karty.

Warto dodać, że dodatkowy insert sprawia, że grę łatwiej jest posegregować do kolejnych rozgrywek.

W pudełku prócz żetonów i kart znajdziemy również figurki, o których pisałem przed chwilą. W woreczku zapakowane zostały cztery figurki żołnierzy, pies oraz dwie figurki sierot. Niestety, tu prztyczek w stronę jakości figurek, render, który został użyty na pudełku, nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Jeśli do sierot nie mogę się zbytnio przyczepić (mimo że wyglądają i tak średnio), to do czworaczków żołnierzy i psa już owszem.

Przykro mi, hobbyści, nie wyciągnięcie swoich pędzelków i farbek, żeby pomalować „figsy”, bo po prostu są one średnie. Takie zwykłe placeholdery, co by były na planszy i tyle. Ale nie narzekamy! Rozumiem, że plastik w grach podnosi jego koszty, a jednak lepsza jest już średniej jakości figurka niż żeton.

Mirza w akcji

Pierwsze skrzypce w dodatku gra kampania fabularna, która wprowadza nowe postacie fabularne i całą masę „przygód” – jeśli tak można nazwać to, co spotyka naszych podopiecznych. Po pierwsze, kampania składa się z trzech scenariuszy (w tym po dwa w wariancie A i B), które śledzą losy płk. Mirzy.

Przede wszystkim historia jest ciekawa. Wbrew pozorom płk. Mirzę i jego kompanów można polubić, mimo że odgrywają rolę pierwszorzędnych dupków. Cele scenariuszy są naprawdę wciągające i angażujące dla grających. Nie będę kłamał, że opowieść nie jest jednak „na raz”. Książka z wydarzeniami nie jest gruba, a z doświadczenia, które mieliśmy (czyt. musieliśmy zagrać raz jeszcze 1 akt, bo przegraliśmy), powiem, że drugi raz jest już nudny. Przewidywalność jest niestety ogromna i trzeba mieć to z tyłu głowy, kiedy przyjdzie nam do głowy myśl, aby raz jeszcze przejść całość, żeby chociażby zobaczyć inne ścieżki. Nope! Nie róbcie tego. Odstawcie grę na dłuższy czas i wróćcie z przyjemnością, bo uważam, że i tak warto rozegrać całość.

Zwiedzamy Pogoren

Podstawowa wersja gry miała dla mnie ogromny minus w postaci słabej eksploracji. Grając w wersję komputerową, wiedziałem, co chciałem otrzymać od gry planszowej. Eksploracja w postaci wyboru jednego z trzech miejsc było najmniej ciekawym aspektem gry. Czas Oblężenia wprowadza mapę Pogoren, która idealnie nawiązuje do eksploracji, która występuje w grze. Po pierwsze otrzymujemy konkretne lokacje miasta oraz jedną i zawsze tę samą lokację domu. W końcu nie ukrywamy się w jakimś losowym zrujnowanym domu, tylko „tym” konkretnym. Wiemy, jak daleko pójdziemy i jakie konsekwencje z tego będą – a będą.

Każda wyprawa zawsze zaczyna się od dobrania 16 kart przeszukiwań. Tymi kartami płacimy za przemieszczanie się, wykonywanie akcji lokacji, odkrywanie nowych miejsc i, oczywiście, samo przeszukiwanie – o ile dane miejsce nie zostało już przez nas splądrowane! Tak, tym razem nie możemy wracać do miejsc, które już splądrowaliśmy, aby je jeszcze raz przeszukać.

Wyżej wymienione mechaniki sprawiają, że, jak już wcześniej wspomniałem, gra znalazła idealny balans między eksploracją z planszówki i komputerowemu odpowiednikowi. To nie wszystko. Przez to, że każda wyprawa kosztuje nas pewną liczbę kart z naszej talii, przeszukiwania stają się niemiłosiernie trudne. Przyznaję, jest bardzo trudno. Pomimo faktu, że na wyprawy możemy teraz wysłać aż dwie grupy, to musimy mocno planować, aby zbyt daleko nie oddalić się od naszego domu i nie odchudzić przez to za mocno naszej talii.

Wybuchy czy gruzy?

Powoli będę się zbliżać, żeby w końcu dać Wam odpowiedź, czy w ogóle warto zainwestować swoje oszczędności w dodatek Czas Oblężenia. Pozostaje jednak kilka pytań, które zapewne jeszcze macie. Co więc właściwie nowego wnosi gra, poza wcześniej wymienionymi rzeczami? Przede wszystkim rozbudowujemy naszą podstawkę o nowe kary miejsc oraz pojedyncze kary intruzów, mieszkańców i przeszukiwań. Nowe zasady w postaci żołnierzy patrolujących miasto oraz bojowników sprawiają, że rozgrywka staje się dużo ciekawsza, a zarazem trudniejsza. Pieseł i sieroty też wnoszą nowy powiew świeżości, ale jest to raczej deser do głównego dania.

Czy jest więc coś, co nie zagrało? A może warto się przed czymś przestrzec? Główną przywarą, jest instrukcja, a nie jest to tylko moja opinia. Kilkustronicową książeczkę czytaliśmy we dwójkę i zgodnie stwierdzamy, że tekst rozpoczyna się jakby w połowie. Instrukcja na samym początku opowiada nam o rzeczach, które wyjaśnione zostają dopiero w przygotowaniu do gry, które o dziwo znajduje się na samym końcu instrukcji. Dziwne? Na pewno nietypowe rozwiązanie, dlatego jak dorwiecie swój egzemplarz, to sprzedam wam dobrą radę – przejdźcie od razu do przygotowania do gry, a następnie przeczytajcie resztę, czyli początek.

Dwie kolejne rzeczy, które warto mieć z tyłu głowy, to czas przygotowania do gry i sama rozgrywka. Osobiście odbijam się od gier, które wymagają ogromu miejsca i czasu na ich przygotowanie. Przykładem jest, chociażby Mage Knight, którego uwielbiam, ale przez to, że długo muszę go rozkładać i nie mam miejsca na grę w niego, to po prostu leży i się kurzy. Ale nie mówimy tu o tej grze, tylko This War of Mine.

Dlaczego więc Czas Oblężenia może sprawiać problem? Głównie dlatego, że dodatkowa plansza wymaga od stołu zarezerwowania dodatkowej przestrzeni. Więcej elementów i dedykowane scenariusze sprawiają, że grę też się długo przygotowuje. Przykład z życia – grę rozłożyłem w pół godziny, a samo przygotowanie scenariusza zajęło kolejną godzinę. W dodatku przykład ten dotyczył już przygotowanego wcześniej dodatku – czyli porozdzielanie kart do odpowiednich talii itp. rzeczach, które są od nas wymagane przez instrukcję dodatku.

Ideał czy zniszczony potencjał?

W końcu mogę przestać trzymać was w napięciu. Mamy hit. Kiedy zagrałem pierwszy raz w TWoM czegoś mi brakowało. Sam do końca nie wiedziałem czego, ale dzięki Czasowi Oblężenia już wiem! Właśnie tego dodatku. Dosłownie i w przenośni. To, co otrzymałem, grając w This War of Mine: Czas Oblężenia było tym, co chciałem otrzymać od „splanszowionej” gry This War of Mine od 11Bit Studio. Mapa daje zarówno mnóstwo możliwości, jak i mocno podcina skrzydła. Musimy jeszcze bardziej balansować na granicy życia i śmierci. Unikanie żołnierzy daje porządnej dawki ryzyka, a historia przedstawiona w kampanii potrafi dostarczyć porządnego kopa emocji. Faktem jest, że gra posiada swoje wady, ale całokształt doznań jest na tyle pozytywny, żeby zamaskować niedociągnięcia i dać mnóstwo radochy z gry.

Dziękujemy wydawnictwu Galakta za przesłanie dodatku do recenzji.

Zalety:

  • Zbliżenie się do komputerowego odpowiednika,
  • Mnóstwo nowych zasad, które uatrakcyjniają grę,
  • Ciekawa i wciągająca kampania,
  • Wprowadzenie mapy Pogoren.

Wady:

  • Pomieszana instrukcja,
  • Zajmuje bardzo dużo miejsca na stole,
  • Jest czaso i energochłonna.

Oczywiście to powyższe to tylko moja opinia. Jak już wspominałem – losowość mocno mnie boli.

Więcej na: boardgamegeek.comGalakta

Grę kupicie tutaj:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments