, , ,

Zapomniane Morza

Złota era piractwa trwała niespełna 70 lat, a jednak do tej pory pobudza wyobraźnię i inspiruje popkulturę. To doprawdy fascynujące, jak banda zakapiorów parających się głównie rabunkami, grabieżą i umieraniem na szkorbut urosła w historii niemal do rangi celebrytów. Kto nie kojarzy postaci takich jak Czarnobrody czy Kapitan Kidd? I choć kariera tych dżentelmenów (oraz dam, ma się rozumieć, bo historia pamięta również kilka niesławnych piratek) zwykle zwieńczona była popisem akrobatycznym na szafocie, albo równie spektakularnym nurem na dno morza bez biletu powrotnego, ich legenda żyje w najlepsze setki lat później.

Jeśli i wy marzyliście kiedyś o tym, żeby wcielić się w rolę ikonicznego kapitana pirackiej łajby, to… zagrajcie lepiej w Kupców i Korsarzy, bo w Zapomnianych Morzach te role są już obsadzone. Spokojnie znajdzie się tu jednak miejsce dla 1-7 żądnych przygód piratów, którzy dołączą do załogi jednego z 5 nieustraszonych i nieco ekscentrycznych kapitanów. Wspólnymi siłami pomogą mu zrealizować cel scenariusza albo zakończą swoją przygodę w morskich odmętach.

Wszystko odbywać się będzie na kartach księgi obszarów, wspomaganej przez aplikację ze skryptami i planszę morskich podróży. Każdy ze scenariuszy stanowi zupełnie osobną i zamkniętą historię, podzieloną na dwie około dwugodzinne części, które można rozegrać pod rząd lub podzielić na dwa spotkania dzięki zgrabnemu systemowi zapisu stanu rozgrywki. Poszczególne etapy zwykle sprowadzają się do zbadania jednego lub kilku miejsc wyznaczonych przez fabularny wstępniak. Żeby tego dokonać, gracze będą poruszać swój statek po heksagonalnych polach na planszy morza i korzystać z akcji dostępnych w księdze obszarów, aby zadbać o dobry stan kadłuba i załogi, skutecznie nawigować po zdradzieckich wodach oraz rozwijać swoje postacie.

Każdy z kafelków pól, po których poruszać się będzie statek, ma na sobie numer skryptu. Po wpisaniu go w aplikacji gracze zostają odesłani do odpowiedniego paragrafu, który przedstawi im fabularny zarys sytuacji i wskaże im stronę księgi obszarów, na którą powinni się udać w następnej kolejności. Tam znajdą dostępne akcje, odpowiednie dla danego miejsca. Przykładowo na otwartym morzu będzie można wykazać się jako sternik, przeładować działa czy rozejrzeć się po okolicy w poszukiwaniu zagrożeń. W porcie zaś pojawi się wiele okazji, aby zrekrutować nowych członków załogi, uzupełnić zapasy, czy wdać się w karczemną bójkę.

Po ustaleniu, gdzie załoga aktualnie się znajduje, każdy z graczy, poczynając od tego, który owiany jest największą niesławą, musi zdecydować, czym chce się w danym miejscu zająć. Warto od razu wspomnieć, że ta faza gry jest ograniczona czasowo – na rozstawienie piratów przeznaczono tylko 40 sekund w każdej rundzie. Dodatkowo na tym etapie gracze jeszcze nie do końca wiedzą, jakie są efekty poszczególnych pól – o tym, czego mogą się tam spodziewać, informują ich jedynie czytelne, ale mało precyzyjne symbole. Wszystko to sprawia, że planowanie bywa bardzo chaotyczne, ale przy tym przebiega niezwykle sprawnie. Nie ma czasu na móżdżenie, gdy przygoda wzywa!

A przygoda ta czai się na każdym kroku. Niemal każdy element gry może potencjalnie odesłać graczy do paragrafu w aplikacji, który rzuci nieco więcej światła na aktualne wydarzenia. Narracja jest zdecydowanie główną i najmocniejszą częścią gry. Paragrafy są bardzo zróżnicowane – niektóre rozwijają główny wątek lub nadają mu szerszy kontekst, inne opisują wątki zupełnie poboczne, często w żartobliwy i nieco parodystyczny sposób. Czasem będzie to jedynie podsumowanie wykonanej przez gracza akcji, a innym razem dylemat, przed którym stanie któryś z załogantów. Wszystko to okraszone profesjonalnym dubbingiem nagranym w dedykowanej aplikacji (choć niestety nie jest on planowany w polskiej wersji językowej).

No okej, ale po co ta aplikacja? Czy nie wystarczyłaby księga skryptów na wzór This War of Mine czy Tainted Graila? Otóż Zapomniane Morza podchodzą do fabularnych paragrafów w nieco inny sposób niż klasyczne książki paragrafowe czy większość narracyjnych planszówek. Każdy z numerów odnosić się bowiem może do różnych paragrafów w zależności od tego, który scenariusz jest aktualnie rozgrywany. Dzięki temu nawet losowe wydarzenia niezwiązane bezpośrednio z głównym wątkiem przygody zgrabnie splatają się z nim w spójną całość. Ponadto wiele numerów nawet w obrębie jednej przygody prowadzić będzie do paragrafu losowo wybranego spośród kilku możliwych. Oczywiście dałoby się pewnie to wszystko osiągnąć z użyciem analogowych komponentów, ale wymagałoby to z pewnością dużo więcej wertowania i losowania, a ostatecznie wydłużało rozgrywkę. Apka zaś sprawdza się tu fenomenalnie – wystarczy wklepać kilkucyfrowy kod, aby przejść do kolejnej części historii.

I choć fragmenty te potrafią być jakościowo nierówne, generalnie pisane są z bardzo dużą swadą i przepełnione niewymuszonym poczuciem humoru. Momentami wpadają w bardzo komediowe tony, ale nie odniosłem nigdy wrażenia, że gra jest przesadnie infantylna. Wręcz przeciwnie – autorzy nie stronią od groteskowego, czarnego humoru i tematów bardzo adekwatnych w pirackiej grze, ale mało przyjaznych rodzinnym rozgrywkom. Postacie graczy będą bezlitośnie posyłać na dno załogi łupionych statków, wlewać w siebie hektolitry rumu i generalnie pakować się w różnego rodzaju kabały, które nakazują kwestionować ich etykę i zdrowy rozsądek. Co prawda nie ma tu mowy o żadnym epatowaniu brutalnością, a żartobliwy styl sprawnie rozładowuje co bardziej drastyczne sytuacje, ale raczej nie proponowałbym tego tytułu do grania z bardzo młodymi fanami planszówek.

Skoro zaś o postaciach graczy mowa, warto pochylić się nieco nad tymi sympatycznymi zakapiorami. Prócz pionka reprezentującego wygląd i kolor kostki kontrolowanego pirata, każdy z graczy wybierze również na początku rozgrywki gwiazdozbiór, który wskazywać będzie jego postaci drogę, wyznaczając jej pochodzenie oraz rozłożenie statystyk, do którego powinna dążyć. “Tworzenie” postaci jest tu niezwykle proste – wystarczy wybrać gwiazdozbiór, który brzmi obiecująco (w pudełku jest ich aż 21!), a następnie w ciemno uzupełnić pola tekstowe słowami wpisującymi się w podany klucz (np. “imię znanej osoby”, albo “bardzo głośne zwierzę”). Słowa te posłużą później do uzupełnienia luk w historii postaci, prowadząc często do powstawania kuriozalnych zbitków. Rozwiązanie to, choć żywcem wyciągnięte z gier imprezowych, świetnie wpasowuje się tu w żartobliwy klimat, a wprowadzenie personalnych historii postaci nadaje grze lekko erpegowego feelingu.

Co ważniejsze, sprawia to, że Zapomniane Morza wcale nie są do końca grą kooperacyjną – co prawda gracze płyną na jednym statku, więc jeśli zatonie on albo zbyt wielu załogantów wyląduje za burtą, wszyscy przegrają grę, ale żeby zagwarantować sobie w tym wszystkim pozytywne zwieńczenie własnej historii, trzeba też zadbać o swoje interesy, co znacznie urozmaica rozgrywkę. Gracze co rusz mają okazję podkradać sobie skarby, czy przepychać się na torze niesławy, gwarantując sobie tym samym pierwszeństwo przy wyborze akcji. Dzięki temu, gdy faktycznie uda się wypracować kompromis, jeszcze mocniej czuć ducha współpracy.

Przy tak dużym nacisku na aspekt narracyjny trudno jednak momentami nie odnieść wrażenia, że gameplay jest doklejony do historii. Mechanika jest bardzo prosta i raczej nie rozwija się za bardzo na przestrzeni kolejnych scenariuszy. Wyraźnie odczuwamy element survivalu, kiedy gracze zmuszeni są żonglować poziomami zapasów, kadłuba i załogi tak, aby żaden ze wskaźników nie spadł do zera, ale próżno tu szukać nowatorskich mechanik. Na pochwałę zasługuje na pewno to, jak dobrze elementy mechaniczne spinają się z narracją. Choć wiele informacji nie jest podanych graczom wprost, wszystko jest tu logiczne. Na bezludnej wyspie można z łatwością uzupełnić zapasy, w każdym porcie da się zrekrutować załogę, a taranowanie wrogiego statku z pewnością pozostawi ślad na kadłubie łajby graczy. Dzięki temu gra nie wydaje się niesprawiedliwa, bo większość przeciwności losu można skutecznie zmitygować starannym planowaniem. Nie ma jednak co ukrywać, że Zapomniane Morza to bardziej wieloosobowa gra paragrafowa niż klasyczna planszówka. Nie jest to w żadnym wypadku wada, ale gracze nastawieni bardziej na gameplay mogą się od niej boleśnie odbić.

Tym bardziej, że o ile z początku odkrywanie nowych lokacji i dostępnych na nich akcji jest bardzo ekscytujące, o tyle z czasem wkrada się tu odrobina rutyny. Co prawda w każdym scenariuszu zobaczymy kilka zupełnie nowych obszarów, a nawet te, które już znamy mogą prowadzić do zupełnie innych paragrafów, ale trudno nie odczuć powtarzalności, kiedy podczas jednej rozgrywki co rusz ląduje się na tej samej stronie w księdze obszarów. Szczególnie odczuwalne jest to przy morskich potyczkach, które potrafią ciągnąć się kilka ładnych rund. O ile pierwsze kilka razy robią piorunujące wrażenie, o tyle z czasem stają się bardziej obowiązkiem niż przeżyciem. Jeśli w grze o piratach gracze na dźwięk słów “żagle na horyzoncie” reagują westchnieniem, to coś tu zdecydowanie poszło nie tak.

Jednak nawet pomimo wkradającej się momentami powtarzalności, Zapomniane Morza dostarczyły mi dokładnie tego, czego oczekiwałem. To specyficzny tytuł, któremu bliżej do skrzyżowania słuchowiska i paragrafówki niż gry planszowej w klasycznym znaczeniu tego terminu, ale właśnie dzięki tak znacznemu odejściu od utartych schematów pozwala on w pełni zanurzyć się w fantastycznej pirackiej przygodzie. Podczas morskich wojaży z moimi współgraczami przeżyliśmy pełne spektrum emocji – śmialiśmy się, czytając na głos kuriozalne historie swoich piratów, przekomarzaliśmy się, wyrywając sobie co chwilę z rąk co cenniejsze artefakty, panikowaliśmy, gdy kule armatnie dziurawiły nasz kadłub, a nawet udało nam się kilka razy wzruszyć, słuchając ckliwego epilogu.

Wszystko to przy bardzo szczątkowej mechanice, która robi, co może, żeby nie wchodzić w drogę historii, bo to właśnie wspólne przeżywanie jej jest kluczowym elementem. Dość powiedzieć, że choć oskryptowana fabuła jest naprawdę solidna, moim ulubionym elementem narracji były… fragmenty, które dopowiedzieliśmy sobie sami, uzupełniając luki pomiędzy główną fabułą a historiami naszych postaci. Gra skrojona jest bowiem w sposób, który zachęca do interakcji z tekstem – nie przez zatrzęsienie fabularnych rozdroży i wyborów, a z pomocą losowych wydarzeń budujących przekonującą iluzję narracyjnej sandboksowości. Ten patchworkowy sposób prowadzenia fabuły pełen jest małych dziur i niedomówień, które aż proszą się o wtrącenie i nieraz posłużą jako zapalnik dla rozmów nad stołem.

Jeśli więc ten model rozgrywki brzmi jak coś, co przypadnie do gustu Waszym współgraczom, to nie pozostaje mi nic innego, jak gorąco polecić wypróbowanie Zapomnianych Mórz. Cena gry jest bardzo adekwatna do długości 5 zawartych w pudełku scenariuszy, które powinny wystarczyć na około 20 godzin rozgrywki. Nic nie stoi też na przeszkodzie, żeby rozegrać je ponownie – choć niektóre główne paragrafy powtarzają się za każdym razem, jedno podejście nie wystarczy, żeby zobaczyć całą zawartość poboczną. A zdecydowanie jest to tytuł, do którego chce się wracać. Nie ustępuje na krok topowym grom narracyjnym, a w kategorii planszówek o piratach wymieniłbym go jednym tchem obok Kupców i KorsarzyWyspy Skarbów od Matagotu. To przygoda jedyna w swoim rodzaju, eksperymentalna i śmiało wykraczająca poza przyjęte ramy. Warto pozwolić jej się porwać.

Aktualizacja 02/23

Z niewielkim poślizgiem udało nam się wreszcie przetestować polską wersję aplikacji do Zapomnianych Mórz i… niestety jest ona potężną łyżką dziegciu w całej tej beczce miodu. Przede wszystkim brak w niej dubbingu, który dodaje oryginalnemu wydaniu mnóstwo klimatu. Da się jednak zrozumieć tę decyzję wydawcy, dyktowaną najpewniej kwestiami finansowymi. Jeśli alternatywą było niewydanie tej pozycji na naszym rynku wcale, to skłonny jestem podpisać się obiema rękoma pod decyzją o obcięciu udźwiękowienia paragrafów.

Sam tekst jednak też zawodzi. Tłumaczenie jest bardzo nierówne — miejscami potrafi pozytywnie zaskoczyć, ale pełno w nim literówek, powtórzeń i fragmentów przełożonych zbyt dosłownie. W kilku miejscach występują też rozbieżności względem drukowanych elementów gry — ot, przekręcona płeć postaci czy inaczej przetłumaczone imię. Przy takiej objętości tekstu należy się spodziewać potknięć, ale tutaj coś drobnego zgrzyta w niemal każdym paragrafie. Miejscami kompletnie wybija to z immersji.

Czarę goryczy przelewa brak redakcji, przez który tekst zwyczajnie źle się czyta. Pal licho jakiś przeoczony cudzysłów, czy inny znak interpunkcyjny postawiony w losowym miejscu, prawdziwy problem tkwi w dialogach. Te pisane są bardzo niechlujnie (w dodatku niespójnie z zapisem stosowanym na drukowanych komponentach), z pauzami rozdzielającymi często wielokrotnie wypowiedź jednej postaci. Czasem trudno przez to połapać się, gdzie kończy się dialog i zaczynają didaskalia. Tego typu babol występujący konsekwentnie w całej aplikacji zupełnie kładzie lokalizację, która w innym wypadku miałaby szansę być całkiem przyzwoita. Niestety, choć do Zapomnianych Mórz wrócę z pewnością jeszcze nie raz, z aplikacji zamierzam korzystać już tylko w języku angielskim.

Zalety:

  • Świetnie poprowadzona narracja
  • Bardzo wygodna aplikacja
  • Pełen angielski dubbing paragrafów
  • Dobrze wymierzona długość scenariuszy
  • Klimat pirackiej opowieści

Wady:

  • Powtarzalność niektórych obszarów
  • Prostota mechaniki

Dziękujemy wydawnictwu Portal za przekazanie egzemplarza do recenzji.

Więcej na: boardgamegeek.com | GramywPlanszówki | Portal Games

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

6 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Witek
22 listopada 2022 08:05

Czy miałeś dostęp do polskiego dubbingu?
Czy też w tekście jest opisana kwestia angielskiego dubbingu?

Tomek
30 listopada 2022 07:46

W polskiej wersji nie będzie dubbingu, co moim zdaniem znacznie obniża wartość gry o takim charakterze. Szkoda że nie ma o tym informacji w recenzji.

Marcin
21 listopada 2022 12:06

Czy polecisz tę grę do grania w dwie osoby?