, , ,

Paleo

Nie wiem, jak wy, ale ja kupuję gry dość rzadko. Ale za to od razu kilka naraz, i jak wąż zjadający królika, trawię je długo. W paczce zwykle mam hit, na który jestem napalony jak szczerbaty na suchary, coś tam ze szczytu wishlisty oraz pudło na dopchnięcie – skoro i tak wyskakuję z hajsu, to po co jeszcze płacić za przesyłkę, prawda? Lepiej dobrać gierkę, najwyżej potem pójdzie do ludzi, gdy nie siądzie. I właśnie z takim statusem zapchajdziury trafiło do mnie Paleo, gra w teorii raczej nie dla mnie, bo ani nie jestem specjalnym miłośnikiem kooperacji, ani szczególnie gier (quasi)przygodowych. Wpadła jednak na radar ze względu na regularnie pojawiające się w necie jednoznacznie pozytywne opinie.

W co się bawimy? Cofamy się o ok. 12 tysięcy lat, zlodowacenie plejstoceńskie zbliża się do końca. Każdy z graczy zaczyna z dwuosobową grupką ludzi, którzy pragną tylko jednego – przetrwać następną noc w skrajnie niesprzyjających warunkach. Często głodni, atakowani przez dzikie zwierzęta, zimno i wrogów z innych plemion robią wszystko, aby udało im się przeżyć.

Czym gra wkurza?:

  • stojak na karty – jestem przeciwnikiem udziwnień elementów w grach, jeśli nie wnosi to jakiejś sensownej wartości. Innymi słowy zębate koła w Tzolk’inie są spoko, drzewo w Everdell niekoniecznie. Paleo ma też takiego potworka – stojak na karty rzemiosła. Przed każdą grą trzeba go złożyć (co wymaga cierpliwości lub kilku siarczystych przekleństw) i rozłożyć, żeby wszedł do pudełka po zabawie. Czy w czymś pomaga? Wolałbym, żeby te karty gdzieś po prostu leżały, stawianie ich też bywa ryzykowne, potrafią sobie spaść, żetony zsuwają się i generalnie całe to ustrojstwo jedynie mnie irytuje.

Cechy gry (dla jednych zalety, dla innych wady):

  • regrywalność – w pudełku znajdziemy dziewięć talii scenariuszowych oraz jedną podstawową, która wtasowywana do decku bierze udział w każdej rozgrywce. Instrukcja zaś proponuje siedem bazowych scenariuszy, ułożonych według skali trudności, ale też nie zakazuje użycia w innych kombinacjach. Warto zauważyć, że znacznie większy fun jest wtedy, gdy nie znamy kart, nie wiemy, co się za chwilę wydarzy, natomiast to nie jest tak, że ich znajomość zabija partię. Czerpanie przyjemności z Paleo w dużym stopniu zależy od nastawiania – można zagrać siedem partii, przegrać każdą, zapoznać się ze wszystkim i pudełko odłożyć na półkę, albo – co polecam gorąco – pójść w kierunku walki z grą, czyli znalezienia drogi do wygranej w danym scenariuszu. W takim przypadku znajomość kart inaczej ustawia rozgrywkę, zbliża ją nieco do euraskowej optymalizacji. Dlatego na hasło regrywalność trudno wydać jednoznaczny sąd – jeśli priorytetem będzie odkrywanie tajemnic Paleo, to nie, nie pogramy, ale jeśli potraktujemy serio rywalizację, starczy na bardzo długo. Warto też dodać, że gra jest bardzo podatna na dodatki, które przygodę mogą rozwijać dalej – jest ku temu potencjał.
  • losowość może dokuczyć – gramy głównie kartami, ale nie ma tu budowania talii, ta jest przypisana do wybranego przez nas scenariusza i stanowi byt prawie zamknięty. Prawie, bo są w niej takie, które możemy zabić i wysłać na cmentarzysko, a są też pozytywne karty snów, które do naszego decku trafią w sprzyjających okolicznościach. Intrygujące jest to, że karty talii scenariusza mają różne rewersy, które sugerują, co się na niej kryje. I tak las to szansa na łowną zwierzynę lub drewno, a na przykład ognisko oznacza możliwość stworzenia narzędzia albo rekrutacji nowego członka naszego plemienia. W kolejnych scenariuszach pojawiają się inne rewersy, uatrakcyjniające przygodę. Karty kluczowe z punktu widzenia fabuły wyróżniają się rewersami, więc świadomie podejmiemy decyzję, co z nimi zrobić. Mamy też karty niebezpieczeństw, z czerwonym rewersem, stanowią one zagrożenie dla naszych jaskiniowców. Jeśli myślicie, że można je omijać, wybierając co innego, mam złą wiadomość – często do realizacji swojego celu wymagane jest odrzucenie w ciemno kart z wierzchu decku, a jeśli wśród nich jest karta czerwona, wówczas nasi ludzie otrzymują ranę. Talia jest rozdzielana mniej więcej równo pomiędzy graczy i każdy zagrywa jedną z trzech wybranych w ciemno kart z góry swojego decku, resztę odkładając na wierzch swojego stosu. Karty, którymi płacimy, nie wchodzą do gry w tym kółku, musimy mieć też świadomość, że prawdopodobnie te, które odłożyliśmy, już do nas nie trafią. I tu jest najgrubszy problem z losem – owszem, zarządzamy ryzykiem, ale miałem takie rozgrywki, że wszystko po prostu szło źle i pod górkę, bo wychodziły karty nie takie, nie w tempo, i jeszcze mamy na przykład rzut dwiema kośćmi, które niektórym kartom wyznaczają dodatkowy poziom trudności ich pokonania. A są takie partie, że wszystko układa się idealnie, karty wychodzą super, a rzuty idealnie pod umiejętności naszych plemieńców. I co zrobisz? Nic nie zrobisz.
  • alfa nie musi być omegą – przekleństwo gier kooperacyjnych, ten przy stole, co wie najlepiej, mówiący każdemu, jak świetnie grać, często psujący w ten sposób zabawę. W Paleo zasady nie są jakoś szczególnie wymierzone w gracza alfa, może się on pojawić, ale warto pamiętać, że kooperacja jest opcjonalna, poprzez akcję pomoc – mogę, nie muszę z niej skorzystać. Grając raczej nie odczuwałem szczególnej presji ze strony kogokolwiek – i raczej też jej nie wywierałem. Chyba 🙂
  • akcja pomoc – niemal wszystkie pozytywne karty posiadają opcję pomocy, czyli spasowania swoich działań po to, aby współgracz mógł skorzystać z moich umiejętności lub przedmiotów. I niby wszystko jest ok, tylko że gracz często pomagający wolniej schodzi ze swoich kart, więc zdarza się, że kilka, a nawet kilkanaście ruchów wykonuje sam. A granie w Paleo samotnie nie kończy się dobrze.
  • sporo ikonografii – potrafi przytłoczyć na początku. Twórcy gry ambitnie podeszli do języka symboli, starając się mocno, aby zminimalizować tekst na kartach, co ostatecznie nie do końca się udało. Niektóre symbole nie do końca są intuicyjne, ale trzeba przyznać, że dość szybko można się ich nauczyć.
  • skalowanie – rzadki przykład, że skalowanie gry w pewien sposób wyznacza jej poziom trudności. Im więcej osób przy stole, tym wyraźnie trudniej, z banalnego powodu: talia scenariusza zawiera tyle samo kart tak dla dwóch jak i czterech osób, co oznacza, że runda trwa zauważalnie krócej, więc czasu na wykonanie zadań jest mniej, i nie rekompensuje tego więcej możliwości podczas tury. Także jeśli zaczynacie przygodę z Paleo, to raczej od dwóch osób.

Jednoznaczne zalety gry:

  • prostota mechaniczna – jeśli chodzi o samą mechanikę gry, Paleo jest tak prościutkie, że da się w nie nauczyć siedmiolatka (sprawdzone!). Wyzwanie jest gdzie indziej, po pierwsze tu i teraz, mamy na stole karty, podejmujemy decyzje, co z nimi można zrobić. Czy polujemy na mięso, a może zdobywamy surowce, czy jesteśmy dość silni, aby walczyć, a może lepiej odpocząć i zrobić włócznię? Każdy ze scenariuszy ma swoje cele narzucające nam pewne działania, które trzeba podjąć, więc i to musimy mieć w tyle głowy, aby zdążyć wykonać co się da przed nastaniem nocy.
  • dzień i noc – faza aktywna zagrywania kart to dzień, wtedy zbieramy pożywienie i wykonujemy to, co przyniesie nam los i karty. Gdy wszyscy gracze pozbędą się swoich kart, wówczas zapada noc. Wtedy musimy wykarmić zdobytym mięsem naszych plemieńców oraz przyjąć kary za niewykonane misje czy zadania. Najsurowszą z nich jest wzięcie żetonu czaszki – zdarza się to, gdy któryś z naszych ludzi zginie lub nie zdołamy go wykarmić. Przyjęcie piątej czaszki kończy grę porażką. Jeśli udaje nam się przeżyć, wstaje nowy dzień, bierzemy wszystkie karty – te użyte i odrzucone, tasujemy i staramy się walczyć dalej. Czas ma tu ogromne znaczenie, gra kończy się natychmiast, również pozytywnie, gdy uda nam się skończyć pięcioczęściowe malowidło naskalne.
  • przemyślane scenariusze – siedem zdefiniowanych scenariuszy jest po prostu świetnych. Ułożone według poziomu trudności, pierwsze dwa dają możliwość właściwie uczenia się gry, nie są trudne do przejścia. Schody zaczynają się od trzeciego, który już wymaga dużej precyzji gry i oczywiście trochę szczęścia. Ale to jest tego typu gra, w której przegrana nie boli, od razu chce się zacząć jeszcze raz, spróbować rozgrać inaczej, podejść z innej strony (zwłaszcza, gdy się zna karty). Nie będziemy tu spojlerować, za pomysły urozmaicające podstawowe zasady duży kciuk w górze. Dodatkowo można poszczególne decki konfigurować po swojemu, według klucza podanego w instrukcji, tworząc swoje scenariusze.
  • buzują emocje – tu nie będzie ciszy nad stołem i włączonych kalkulatorów w głowie. Paleo to hałas nad stołem, okrzyki, głośna radość ze zwycięstwa i jęki porażki. Gramy razem, blisko z sobą, emocje udzielają się najbardziej oziębłym graczom, interakcja trwa na bieżąco. Jeśli w planszówkach cenicie relacyjność, traktujecie je jako pretekst do spotkań towarzyskich, Paleo to świetny wybór. Każda partia jest swego rodzaju doświadczeniem, nie tylko rozgrywką.
  • kooperacja dla wrogów kooperacji – jak wspomniałem na początku tekstu nie jestem miłośnikiem kooperacji, ogólnie bardziej się czuję w grach rywalizacyjnych. Paleo mnie jednak szybko kupiło, właściwie gdybym chciał powiedzieć komuś: “Hej, koopy nie są takie złe, zobacz”, od razu sięgnąłbym po to właśnie pudełko. Albo po to, aby we wzorcowy sposób zaprezentować komuś, kto nie wie, czym są gry tego gatunku.
  • klimat i tematyka – według informacji, które możemy znaleźć na pudełku, jej autor jest z zawodu archeologiem, więc plejstoceńska rzeczywistość to jego środowisko naturalne. Paleo jest przesiąknięte klimatem, wszystko, co robimy, jest spójne z historią – ludzie w stanie nieustannego niebezpieczeństwa, zagrożenie przez przyrodę ożywioną i nie, rany, tworzenie narzędzi, walka o to, aby przetrwać noc – tak, wejście w świat ludzi końca paleolitu bardzo udane, czujemy to nieustannie.
  • instrukcja – wygląda dokładnie tak, jak wyglądać powinna. Bardzo dobrze wyłożone zasady, z dużą liczbą przykładów, symulacją jednej tury, co ważne – edytorsko ładnie złożona, czytelna i estetyczna. Mucha nie siada, dawajcie nam więcej takich manuali.
  • wykonanie – poza wkurzającym stojakiem rewelacyjne. Przede wszystkim oprawa graficzna, ze smakiem, świetne ilustracje na kartach, solidne drewienka i żetony, bardzo ładne i grube plansze. Paleo na stole prezentuje się atrakcyjnie, choć zawsze tęsknię do jakieś szczypty szaleństwa i odwagi, tu tego nie ma.

Warto czy nie warto? Lubię być zaskakiwany w taki sposób, Paleo po dwóch-trzech rozgrywkach absolutnie podbiło nasz stół i serca. Gramy systemem niby legacy powtarzania tak długo scenariusza, aż go wygramy. Jeszcze trochę partii przed nami, a i tak szybciutko zaopatrzyłem się w dwie dodatkowe talie, uzupełniające podstawkę. Z jednej strony jest łatwo, bo zasady ogólne i te przypisane do scenariuszy są w gruncie rzeczy proste, właściwie każdy z marszu może usiąść do partii. Z drugiej strony pokonanie scenariusza wymaga sporej gimnastyki umysłowej, trafnych decyzji i zwykłego szczęścia – tu tkwi cały urok Paleo. Rzeczywiście czujemy się jak ludzie z paleolitu, dla których każda wyprawa mogła być tą ostatnią, tak jak dla nas odkrycie kolejnej karty to kolejna niespodzianka, kolejny problem do rozwikłania. A bez pomocy współgraczy nie jest to możliwe, więc będziemy się świetnie bawić wspólnie z sobą, co właściwie okazuje się być większą wartość niż ewentualne zwycięstwo. I chociaż na mojej osobistej topce Spirit Island jest wyżej w kategorii kooperacje, to Paleo na pewno da wam mnóstwo frajdy.

Więcej na boardgamegeek.com | GramywPlanszówki | Lucky Duck Games

Grę kupicie tutaj:




0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Marta Night
3 stycznia 2023 12:09

Hej! Po raz pierwszy trafilam na bloga, dzieki za tresci. Jedna wazna uwaga – ja tez sie wkurzalam na stojak, az w koncu zauwazylam na dnie pudelka instrukcje jak chowac elementy. Mimo zakoszulkowanych kart, teraz stojak i reszta elegancko wchodza bez rozkladania. Polecam przetestowanie – i nie ma za co 🙂

Marta Night
3 stycznia 2023 12:11
Reply to  Marta Night

btw to tip od autora na forum/FAQ dostepnym na BGG

Marta Night
3 stycznia 2023 13:15

z tym spadaniem ze stojaka u mnie akurat podobnie 😀