, , ,

W Grocie Króla Gór

Kto nie lubi sobie czasem potrollować? Przecież to takie fajne zajęcie. Wstajesz sobie o świcie, bierzesz kilof w dłoń, a następnie udajesz się w kierunku góry, aby przez resztę dnia kopać tunele. Brzmi zachęcająco, czyż nie? Może u nie każdego tak wygląda dzień, ale wszystkich, którzy chcieliby podrążyć nieco tuneli zapraszam do W Grocie Króla Gór od Galakty.

Wstęp

W Grocie Króla Gór to gra, która łączy ze sobą dwa, wydawać by się było, skrajne gatunki – euro oraz grę abstrakcyjną. Ograniczona losowość i duży wpływ na to, co zrobimy w trakcie gry nadaje tutaj charakter gry euro. Element abstrakcyjny widać tutaj podczas układania na planszy tuneli, które reprezentowane są za pomocą tetrisowych kafelków.

Gra przeznaczona jest dla od 2 do 5 trolli, co też nie jest standardem, jak na gry euro. Zazwyczaj są to planszówki do czterech graczy. Czas rozgrywki też nie jest zbyt długi, bo z całością uwiniemy się według pudełka w 90 minut – co nie jest mocno przekłamane.

Celem zabawy będzie drążenie tuneli, przesuwanie pomników, stawianie cokołów, czy chociażby budowanie grot. A to tylko wierzchołek tego, co kryje się w sercu góry.

Mechanika

Podczas przygotowania gry do zabawy, już na samym jej początku będziemy mieć wpływ na to, co zrobimy w pierwszych ruchach. Po przygotowaniu planszy, czyli wyłożeniu odpowiedniej ilości pomników i warsztatów w odpowiedniej kolejności , przychodzi pora na draft. Z naszej talii dobieramy dwie karty. Jedną z nich dokładamy do naszego wiecu (czyli po prostu rzędu), potem dobieramy kolejną kartę i ponownie decydujemy, którą z tych dwóch dołożyć. Robimy to do momentu, aż będziemy mieć ich cztery. Czemu ma to aż takie znaczenie? Tutaj trzeba wyjaśnić dwie rzeczy.

Pierwszą z nich jest zrozumienie, kiedy odpalany jest koniec gry oraz w jaki sposób pozyskujemy zasoby, bo jak wspomniałem, w tej grze losowość jest mocno ograniczona.

Zacznijmy więc od tego, kiedy rozpoczyna się finalne podsumowanie. Każdy z graczy nad planszą układa piramidkę składającą się z 4 rzędów. Tak więc maksymalnie można mieć w swoim posiadaniu 10 kart z trollami. Kiedy to nastąpi jeden z graczy nie tylko nie będzie mógł dokładać nowych kart, ale bierze też pierwszy bonusowy żeton. Drugi gracz, kiedy dobije limitu, bierze drugi żeton i od tego momentu każdy z grających będzie mieć jeszcze dwa ruchy.

Druga sprawa to pozyskiwanie zasobów. Podczas draftu karty trolli, które wybierzemy, będą miały nadrukowane dwa zestawy surowców. Pierwszy, w dolnej części karty, dostaniemy od razu i będą to nasze zasoby startowe. Drugi zestaw, nad początkowymi, to surowce, które będziemy dostawać podczas rekrutowania trolli. Rekrutacja nowego podopiecznego to jedyny sposób, aby uzupełnić surowce na naszych kartach.

Skoro już przybliżyłem te dwa pojęcia, to opiszmy, jak wygląda pokrótce tura.

Na samym początku możemy rzucić jedno zaklęcie i/lub skorzystać z jednego warsztatu. Każda z tych akcji jest opcjonalna i nie jest zależna od drugiej. Zaklęcia pozwalają nam na przeróżne modyfikacje tury. Dodanie zasobów, zmienienie zasad budowania tuneli, rekrutacji itd. Warsztaty najczęściej pozwalają nam na przeprowadzenie wymiany jednego zasobu na inny.

Drugim krokiem jest wykonanie jednej z dwóch akcji: rekrutacji lub budowania. Ta akcja jest już obowiązkowa i możemy wykonać tylko jedną z nich.

Rekrutacja to pozyskanie nowej karty z hordy (rynku). Horda składa się z trzech poziomów i każdy troll wyższego poziomu jest lepszy od tych z  niższych poziomów. Oczywiście wiąże się to też z większym wydatkiem. Karty pierwszego poziomu są darmowe i najczęściej słabe. Aby wziąć trolla drugiego poziomu trzeba opłacić karty, które są pod nim i analogicznie dzieje się to z trzeciopoziomową kartą. Opłacanie działa na zasadzie piramidy. Biorąc coś z drugiego rzędu, płacimy po jednej monecie na dwóch poniższych kartach itd.

Tak jak wspomniałem, po dobraniu nowego trolla dokładamy go do naszego wiecu na coraz to wyższym poziomie, tworząc piramidę. Następnie na nowym podwładnym dokładamy surowce widoczne na jego karcie i na kartach znajdujących się pod nim. Jak sama instrukcja wspomina, tworzy to swego rodzaju lawinę i lepiej bym tego nie ujął.

Budowanie też jakoś skomplikowane nie jest. Tutaj należy pamiętać o dwóch rzeczach. Pierwszą z nich jest zasada, że tunele nie mogą nachodzić na siebie i nie mogą się stykać z tunelami przeciwnika. Druga, to jak chcemy przebić się przez skały, to potrzebujemy młotka. Kiedy już zdecydujemy się na budowę, wydajemy zasoby w zależności od wielkości tunelu – od dwóch do maksymalnie pięciu. Rodzaj surowców, jakich użyjemy przy budowie, będzie mieć znaczenie przy punktacji. Im lepszy surowiec, tym więcej punktów. Kamień przyniesie nam zawsze tyle punktów, z ilu „kawałków” składa się tunel, żelazo da nam odrobinę więcej punkcików, a kryształy najwięcej. Wyjątkiem jest tunel złożony z dwóch segmentów za który nie dostaniemy żadnych punktów.

Kolejne dwie akcje są już szybsze. Są nimi poświęcanie Wielkich Grot oraz przesuwanie posągów.

Wielkie Groty to nic innego, jak zrobienie z kilku tuneli połączonych ze sobą w jeden duży kawałek kafla – prostokąta lub kwadratu.

Posągi to już wyższa szkoła jazdy i łączy się z budową samych tuneli. Na większości kafelków „tetrisa” znajdują się dziury – kotwy. W trakcie drążenia tuneli będziemy wykopywać zakopane posągi na planszy. Taki posąg można umieścić w kotwie, ale, oczywiście nie będzie to najprostsze zadanie. Po pierwsze, góra składa się z pięciu sektorów. Im bliżej serca góry, tym taki posąg przyniesie więcej punktów. Na dodatek wchodzi tu również mechanika cokołów. Tutaj mamy jeszcze więcej ograniczeń – w każdym sektorze może znajdować się tylko jeden cokół danego koloru, a pasujący kolorystycznie posąg na cokole podwoi punkty na koniec gry.

Troszkę tego do spamiętania jest, co nie?

Podsumowanie

W Grocie Króla Gór to dla mnie bardzo przyjemne zakończenie roku planszówkowego. Dawno nie grałem w taką grę, która byłaby tak „świadoma” tego, czym jest i nie daje tutaj miejsca na wątpliwości. Tury gracza są pięknie rozpisane na planszetkach. Kiedy jest napisane w liczbie mnogiej np. przesuń posągi, to faktycznie można ich wiele przesunąć. Mógłbym się tutaj rozpływać przez dłuższy czas, ale nie wiem, czy nie zostawić tę przyjemność Wam. Zapewniam, jest bardzo dobrze.

Obmyślanie strategii jest bardzo przyjemne. Po rozgrywce bardziej czuć niedosyt niż zmęczenie od ciągłego rozmyślania nad kolejnymi ruchami. Marudy, które nie przepadają za przestrzennym planowaniem, też tutaj się nie znudzą. Układanie tuneli jest bardzo intuicyjne i raczej budujemy je tak, aby zrealizować jakiś konkretny plan, niż kształt.

Bardzo mi się podoba również podejście do punktacji. Nie wiem, czy nazwałbym to sałatką punktową, bo jednak nie z każdego źródła zdobywamy coś na koniec gry, ale mimo wszystko punktów nałapać można z wielu rzeczy. Budowanie tuneli, przesuwanie posągów, umieszczenie grot, cokołów. Dróg do zwycięstwa jest wiele i przypadło mi to mocno do gustu.

Zaletą jest również bardzo dobre skalowanie. Nie odczułem, aby ta gra chodziła gorzej w którymś składzie osobowym. Ciekawostką jest fakt, że mimo ilości graczy, czas rozgrywki jest zawsze podobny, a punkty na koniec gry zawsze zbliżone – to dla mnie ogromna zaleta tego tytułu.

Werdykt

Muszę przyznać, że W Grocie Króla Gór bardzo mi się spodobało. Mechanika i przejrzystość zasad sprawia, że przyjemnie mi się w to gra. Można trochę ponarzekać na estetyczne wrażenia, bo dla mnie plansza jest brzydka, ale to już kwestia gustu.

Urzekła mnie również kontrola nad tym, co robię i samo tempo rozwoju gry. Naprawdę widać, że wszyscy gracze raczej idą równo i nie zdarzyło mi się, że ktoś przysnął z akcjami. Wręcz mam wrażenie, że nie da się doprowadzić do takiej sytuacji, bo w którymś momencie skończą się nam surowce i trzeba je uzupełnić, a jak je uzupełnimy, to szkoda ich nie wydać. I w taki właśnie naturalny sposób nakręca nam się silniczek.

Mimo iż gra jest przyjemna, to nie przyznam jej „Stempla Zajebistości”. Mimo moich ochów i achów czegoś mi tej grze brakuje. Takiej kropki nad „i”, która sprawiłaby, że po plecach przechodzą dreszcze i tylko wyczekuję momentu, aż znów w nią zagram.

Niemniej chciałbym Was zachęcić do zagrania w ten tytuł. Mnie się niesamowicie spodobał, bardzo chętnie znów w Króla Gór zagram i mam nadzieję, że w naszym planszówkowym podwórku odniesie mniejszy lub większy sukces, bo, mówiąc wprost, dla mnie ma to „coś”. To ja kończę, biorę kilof w dłoń i lecę jeszcze trochę potrollować.

Dziękujemy wydawnictwu Galakta za przekazanie gry do recenzji.

Więcej na boardgamegeek.comGramywPlanszówki | Galakta

Grę kupicie tutaj:

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie aleplanszowki_11.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie image-1.png
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie ceneo.png
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie fb_postfoot.jpg
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments