, , , , , ,

Gwiezdna Flota

Ach, kosmos. Ostateczna granica. Ależ by się chciało ją przekroczyć, co? No wiecie, śmiało dotrzeć tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek. Macie więc szczęście, bo oto przed wami przygody kapitanów Gwiezdnej Floty. Ich misja to badanie nowych światów, poszukiwanie nowych form życia i cywilizacji, a także nastukanie wyższego wyniku punktowego niż pozostali gracze.

Aby tego dokonać, będą musieli zadbać o przeszkolenie załogi, opracować parę nowych technologii, a przede wszystkim wypełniać misje przydzielone przez zarząd gwiezdnej floty. Podstawy rozgrywki są bardzo proste – gracz w swojej turze wybiera jedną spośród dostępnych figurek załogantów, ustawia ją na pomieszczeniu, które chce aktywować i rozpatruje jego efekt. Następnie odkłada na koniec kolejki, gdzie czekać będzie na odnowienie. Tak, ten ślimak na zdjęciach to kolejka, po której przesuwają się figurki. Fajne, nie?

Poszczególne pomieszczenia odpowiadają za wykonywanie akcji i wymagają specjalisty określonego koloru. Zgodnie bowiem ze startrekową tradycją kolory uniformów wyznaczają tu role członków załogi. I tak czerwone figurki służą do poruszania statku, niebieskie do badań nad nowymi technologiami, a żółte pozwalają ostrzelać okolicznych piratów. Są jeszcze szarzy rekruci, którzy nie potrafią nic oprócz łatania dziur w statku. Podobno parzą też niezłą kawę.

Ci sami członkowie załogi posłużą również do wykonywania misji – i tu podobnie, niektórzy nadają się do nich lepiej niż inni. Choć do podjęcia zadania przydzielić można dowolną figurkę, za dopasowanie jej koloru do wymagań otrzymuje się dodatkową nagrodę. Wybierając misję, warto więc wziąć pod uwagę nie tylko to, ile punktów można na niej zdobyć, ale też jakich specjalistów trzeba będzie poświęcić, żeby wyciągnąć z niej jak najwięcej.

To podejście zdaje się być zresztą myślą przewodnią gry. Większość elementów oferuje podstawowy bonus, a także premię pod warunkiem spełnienia dodatkowych warunków. Przykładowo na kartach technologii umieszczono symbole zapewniające dodatkowy, jednorazowy efekt przy dopasowaniu do sąsiadującej karty, więc czasem od samego efektu technologii ważniejsze jest to, gdzie się ją wpasuje. Podobnie tory relacji z poszczególnymi kosmicznymi frakcjami oferują punkty na poszczególnych odcinkach, ale też dodatkowe efekty na konkretnych polach, zachęcając graczy do przepchnięcia swojego wskaźnika jeszcze trochę dalej.

Za sprawą tej gradacji często trudno jest oszacować, co jest w danym momencie optymalnym ruchem. Każda tura to swego rodzaju minitransakcja – gracz zawsze płaci członkiem załogi, ale to, co za niego wyciągnie, zależne jest od wielu ruchomych elementów. Tak samo sytuacyjna jest zresztą wartość poszczególnych bonusów. Bo chociaż dodatkowy załogant z robotycznej rasy puszkinów przyda się zawsze, jego wartość znacząco wzrasta, jeśli w pobliżu znajduje się misja, która za zagranie robota gwarantuje soczystą premię.

Co ważne, gra pozostaje przy tym relatywnie prosta i przystępna. Daje za to wrażenie sporej swobody, nadającej jej wręcz przygodowy charakter. Nie ma tu w zasadzie żadnych zasobów, które trzeba by było ciułać z rundy na rundy, przez co praktycznie w każdej turze ma się do wyboru co najmniej kilka atrakcyjnych opcji. Przekminienie serii ruchów do przodu i zrealizowanie zakrojonego „na styk” planu jest przy tym bardzo satysfakcjonujące. Nietrudno poczuć się cwanym, kiedy dodatkowym ruchem zdobytym z idealnie dopasowanej karty technologii uda się dolecieć prosto do planety z misją odpowiadającą kolorom pozostałych na statku załogantów.

Do tego dochodzą jeszcze same wspomniane już kilkukrotnie technologie, które też potrafią sporo namieszać w całym procesie decyzyjnym. Pozwalają one bowiem odblokować nowe pomieszczenia, pasywne efekty, a nawet warunki punktowania. O ile więc wszyscy gracze zaczynają rozgrywkę z równie nijakim i kompletnie podziurawionym statkiem, szybko zaczynają się specjalizować, łącząc rozwinięcia w możliwie jak najwydajniejsze kombinacje. Ponieważ zaś ulepszenia te nic nie kosztują (oprócz akcji, ma się rozumieć), aż chce się eksperymentować. W połączeniu z mechaniką parowania symboli na sąsiadujących kartach technologii rozwijanie statku staje się bardzo przyjemną łamigłówką.

Wszystkie te mechaniki całkiem dobrze wpisują się w temat gry, choć nie ma się co oszukiwać, jest to przede wszystkim euro ubrane w kosmiczny klimat, a nie pełnokrwista przygodówka. Gra jest bardzo oszczędna, jeśli chodzi o tekst fabularny, ale dzięki obrazowym tytułom kart i ilustracjom nawiązującym mniej lub bardziej bezpośrednio do klasyki awanturniczego sci-fi, bardzo sprawnie buduje wrażenie uczestnictwa w kosmicznej przygodzie i przykrywa nieco abstrakcyjność mechaniki. Całość utrzymana jest w lekkim, kreskówkowym stylu wyraźnie inspirowanym Star Trekiem, choć zdecydowanie bardziej przywodzi na myśl animowane Lower Decks niż filmy Abramsa czy oryginalny serial.

Przed podsumowaniem wypadałoby jeszcze trochę ponarzekać, jak na Angry Boardgamera przystało, ale szczerze mówiąc, niespecjalnie jest się tu do czego przyczepić. No dobra, wieńczące rozgrywkę humorystyczne epilogi są dość drętwe i spokojnie można je sobie odpuścić, ale sama gra nic na tym nie traci. W zasadzie największym zarzutem, jaki mogę wytoczyć, jest to, że jak na grę tego kalibru, rozkłada się ją nieco przydługo i zajmuje sporo miejsca na stole. Do tego tekturowe statki służące graczom za pionki wyglądają kiepsko. I to w zasadzie tyle.

Bynajmniej nie znaczy to, że gra jest perfekcyjna. Na myśl o rozgrywce nie dostaję wypieków na twarzy i nie przebieram nogami z ekscytacji, ale to naprawdę solidnie przekminione lekkie euro, które może nie smaży zwojów mózgowych, za to daje naprawdę sporo możliwości do przyjemnego kombinowania. Jest przy tym na tyle przystępne, że sprawdzić się może nawet w grupie bardzo zróżnicowanej pod kątem wieku i planszówkowego doświadczenia.

Przyznam, że nie spodziewałem się po tym tytule zupełnie niczego, ale okazał się być bardzo miłym zaskoczeniem. Gwiezdna Flota sprawnie miksuje mechaniki worker placement i tableau building, podlewając je przygodowym klimatem eksploracji odległej galaktyki. Dzięki prostej mechanice tury graczy się nie dłużą, ale choć pojedyncze ruchy bywają mało spektakularne, raczej nie zdarza się też, żeby towarzyszyło im poczucie bezcelowości. W ręce graczy oddane jest tu mnóstwo zabawek, z którymi po prostu fajnie się wchodzi w interakcje, nawet wtedy, gdy nie prowadzi to bezpośrednio do epickich kombosów i rychłego zwycięstwa.

Zalety:

  • Przystępne zasady
  • Wrażenie dużej swobody i mnogości ścieżek do zwycięstwa
  • Przyjemny system parowania kart technologii
  • Udane zgranie mechaniki z tematem

Wady:

  • Dość długo się rozkłada
  • Zajmuje sporo miejsca
  • Fabularne epilogi są raczej mierne

Dziękujemy wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji.

Więcej na boardgamegeek.com | Wydawnictwo Rebel

Grę kupicie tutaj:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments