, , , ,

Age of Steam

Spojrzałem na listę gier, które w ciągu roku sobie poogrywałem i pewnym zdziwieniem zauważyłem, że na stół wraca mnóstwo klasyków, stareńkich gier w nowych wydaniach. Przetrwały one próbę czasu, strząsnęły hype i marketingową patynę, ostały się, bo są po prostu bardzo dobrymi produktami. Ostatnim z tego cyklu dinozaurem jest Age of Steam, który w pierwszej wersji pojawił się na świecie w 2002 roku, a na nasze stoły w kickstarterowej wersji deluxe wjeżdża właśnie teraz. Bawimy się w bycie kolejowym przedsiębiorcą, którego zadaniem jest budowa linii kolejowych tak, by jak najbardziej efektywnie przewozić towary pomiędzy miastami. Ten, kto zrobi to najlepiej, czyja firma będzie mieć największą wartość, wygrywa.

Czym gra wkurza?:

  • bankrucie, wypad z gry – wyjątkowo nie lubię, gdy w grach jest zasada pozwalająca wyeliminować przeciwnika w trakcie rozgrywki. Age of Steam takową posiada – jeśli bowiem przeinwestujemy i nie jesteśmy w stanie opłacić kosztów przedsiębiorstwa, wówczas następuje bankructwo i opuszczenie rozgrywki. Jakkolwiek jest to reguła konsekwentnie wynikająca z typu gry, to i tak kilkukrotnie powodowała, że któryś z graczy długo się nudził, wcześnie odpadając. Większa szansa na bankructwo jest we wczesnej fazie gry, gdy jeszcze nasze kolejowe przedsiębiorstwo nie jest tak bardzo rozhulane, by w razie błędów czy kryzysów było co sprzedawać.
  • czas gryAge of Steam jest grą długą, co może samo w sobie nie jest problemem, ale czasem miałem wrażenie, że za długą. Ostatnie tury często bardziej męczą, niż prowadzą do efektownego finału. A jeśli macie myślicieli przy stole – mogą ją po prostu zamordować, bo jest tu nad czym dumać i decyzje nie należą do najłatwiejszych.

Cechy gry (dla jednych zalety, dla innych wady):

  • regrywalność – jedna z najdziwniejszych, jakie widziałem. Uzyskiwana głównie poprzez… nowe plansze do gry. W wersji podstawowej mamy trzy: małą dla jednej, a po drugiej stronie dwóch osób oraz cztery mapy na skład 3-6 osób. Każda z nich (poza Pasem Rdzy) ma lekko zmodyfikowane zasady dogłębnie opisane w instrukcji. Na danej mapie raczej nie uświadczymy wielkiej różnorodności, ale też nie do końca będziemy mieli szachowe otwarcia, gdyż istotnym czynnikiem są tutaj towary i ich układ na planszy. A to sporo zmienia, tyle że raczej jeśli chodzi o kolejność otwierania połączeń kolejowych niż ich przebiegu – ten bowiem będzie dość podobny na każdej z map. Przez ponad 20 lat powstało mnóstwo nowych plansz, tak oficjalnych jak i fanowskich, także jeśli podstawka przypadnie Wam do gustu, łapcie się za portfele, aby opłacić regrywalność.
  • skalowanie – właściwie już o tym trochę napisałem: dla jednej i dwóch osób musicie mieć specjalne mapy, bo Age of Steam to raczej zabawa w większej grupie. Na mapach od 3 do 6 graczy mam kłopot ze składami skrajnymi – maksymalny: interakcja chyba za duża i oczywiście czas gry daje popalić. Dla trójki MiKoli jest zbyt luźno i AoS traci swoje największe walory. Także odpowiedź już chyba macie: wyciągajcie to wielkie pudło na stół, gdy chętnych jest do grania czterech lub pięciu. I na inny zestaw raczej nie będę proponować w ogóle, bo solo nie gram, a gra na dwie osoby jest tutaj raczej nieporozumieniem, ze zmienionymi istotnie zasadami. Swoją drogą nie bardzo rozumiem intencję takiego sztucznego poszerzania skalowania – wydanie sporej gotówki, żeby tylko używać jednej małej planszy? Myślę, że wątpię. Także wiecie – to jest gra od 3 osób, a tak naprawdę od 4.
  • szata graficzna – przez internetową społeczność graczy przetoczyła się burzliwa dyskusja o urodzie Age Of Steam, w której głos zabierali głównie ci, którzy oglądali zdjęcia, a nie samą grę fizycznie, więc było gorąco, gdyż nie znam się, to się wypowiem. W tym wątku stoję w rozkroku: po pierwsze Age of Steam na stole wygląda całkiem spoko w swoim minimalistycznym, archaicznym designie, na pewno nie jest brzydka. Jakość komponentów świetna, ale za taką cenę należy się i dostajemy to, za co płacimy. Jednakowoż – mamy już kilka przykładów redesignów starych tytułów, vide Brassy czy Dominant Species, gdzie oprawa graficzna to był właśnie ten brakujący element do uczynienia z gry superhitu. Tu tak się nie stało i jest to raczej błąd marketingowy, bo – powtórzę – Age of Steam na stole prezentuje się dobrze.
  • nie toleruje błędów – powiedzieć to o Age of Steam to jak nic nie powiedzieć. Przez całą rozgrywkę balansujemy na krawędzi, nieustannie liczymy każdego dolara, bo właśnie tyle może zabraknąć do osiągnięcia celu, a może i ucieczki przed bankructwem. Każda pomyłka, błędna inwestycja, czy też nawet wyjątkowo złośliwość przeciwników może właściwie spowodować, że przestajemy się liczyć w zabawie. Nadrobienie wtopy jest trudne, żeby nie powiedzieć niemożliwe.
  • kula śniegowa – gra jest podatna na efekt rozpędzania się, niczym lokomotywa. Oczywiście można spojrzeć na to w ten sposób, że właściwie ścigamy się na to, kto przedsiębiorstwo kolejowe rozhula bardziej, ten z większym impetem pomknie po punkty. Tylko że ten prowadzący ma coraz łatwiej i mniejszym kosztem zyskuje przewagę. Stąd pojawiły się na torze przychodowym nieco sztuczne kary po przekroczeniu kolejnych punktów kontrolnych, które jednak chyba nie do końca spełniają swoją rolę. Wygrać w Age of Steam to przede wszystkim dobrze wystartować.
  • wcześnie widać, kto wygra – bo właśnie tak, mniej więcej w połowie rozgrywki kształtuje się kolejność końcowa. Oczywiście – nie jest to reguła, lecz dość często występująca prawidłowość, która nie występuje tylko wówczas, gdy różnice na torze przychodowym są minimalne. Przy grającym choćby poprawnie przeciwniku nadrobienie strat jest bardzo trudne i ta cecha bywa nieco zniechęcająca, powoduje, że często emocje w drugiej połowie gry siadają.
  • premiuje ogranych – taki nieszczęśnik, który siada do gry po raz pierwszy z ogranymi jest na straconej pozycji. Już w pierwszym ruchu musi zdecydować, ile udziałów sprzedać, czyli jak się zapożyczyć i właściwie podejmuje decyzję w ciemno – czy dużo, a potem opłacać dywidendę, czy mało i ryzykować bankructwo. Dalej jest trudniej, Age of Steam to gęsta sieć zależności, aby ją złapać, trzeba kilka razy pograć i to na różnych mapach, a to oznacza, że faworytem rozgrywki przy stole będzie ten, kto ma takowych partii najwięcej.

Jednoznaczne zalety gry:

  • krótka kołdra – co ciekawe, w Age of Steam dysponuje się właściwie tylko jednym zasobem – pieniędzmi. Ale krótkość kołdry mierzona jest ograniczonymi możliwościami – długością, czy może bardziej skutecznością budowanych połączeń oraz zasięgiem lokomotywy. Brak gotówki będzie doskwierać nam często, zwłaszcza w pierwszej części partii, ale presja pojawia się wówczas, gdy widzimy dobrą możliwość sprzedaży towaru, a nie ma dobrych opcji transportu, lub też odwrotnie – zostajemy z torami, gdy towary zostają już sprzedane. To bardzo przyjemna presja, zmuszająca do optymalizacji i ekonomii ruchów (wciąż mamy w tyle głowy niewybaczanie błędów).
  • minilosowość – prawie jej nie ma, za wyjątkiem pojawiania się towarów w miastach. Najpierw losowo rozkładamy je na poziomie setupu, czego bym losowością nie nazwał. Potem towary wystawia się na planszy, niby losując, ale to też część setupu. Przed rozpoczęciem rozgrywki widzimy cały układ, wiemy, w którym mieście pojawią się jakiego koloru kubiki, nie wiemy tylko kiedy. Pod koniec rundy losuje się bowiem miasta uzupełniane, poza tym gracze mają do dyspozycji akcję Produkcji, uzupełniającą towary w wystawce. Tylko że to wciąż jest minimalny wpływ losu na rozgrywkę – Age of Steam to pojedynek na spryt i doświadczenie, los nie odgrywa tu zbyt wielkiej roli.
  • bezwzględna interakcja – czy jest to dewastacja wrogich połączeń kolejowych, wrogie przejęcia i w ogóle bezpośrednia negatywna interakcja? Nie, co nie znaczy, że jej nie ma. Podbieranie towarów, umiejętne blokowanie budowy torów, odpalania miasteczek nie tam, gdzie powinny być i przede wszystkim licytacja kolejności grania mająca ogromne znaczenie w rundzie – cały czas czujecie na karku oddech przeciwników. I to taki mocno gorący.
  • proste zasadyAge of Steam jest grą trudną, ale trudność wynika ze zrozumienia działania ekonomii i jej optymalnego wdrożenia. Bo same zasady są w gruncie rzeczy dość proste – w rundzie (a ich liczba zależy od liczby graczy) wykonujemy po kolei dziesięć kroków, poczynając od emisji akcji, przez licytację kolejności, wybór bonusowej akcji, budowę torów, transport towarów i rozliczenie kaski. To wszystko, każdy z tych kroków jest sam w sobie dość banalny, dobrze rozpisany na planszach i chociaż są tu małe zasady, nie obciążają ani pamięci, ani decyzji. Gry, które z prostych komponentów wyczarowują tak złożoną rywalizację zawsze powodują u mnie banana na twarzy.
  • ergonomia – mimo wieku Age of Steam broni się w tym elemencie. Stare gry raczej nie przywiązywały wagi do tego elementu, tutaj też miałem obawy, zwłaszcza pod koniec rozgrywki, gdy plansza jest cała zabudowana i co tu się wydarzy w orientacji na niej. Ale jak się okazuje jest spoko, wszystko widać, do wszystkiego jest łatwy dostęp, gra w żaden sposób nie przeszkadza w podejmowaniu decyzji, w czym pomaga minimalistyczny design.
  • masterowanie – żeby w pełni smakować Age of Steam, trzeba dać tej grze wiele z siebie. A konkretnie grać i grać, nie jest to bowiem tytuł, który można zbyć małą ilością partii. Masterowanie jej jest tu wyjątkowo przyjemne, też – mimo pewnej jednak powtarzalności – trudno się grą znudzić.
  • wykonanie – jak wspomniałem wyżej, grałem w wersję deluxe, i czułem, że tak jest. Komponenty na najwyższym poziomie – jakość plansz, drewienek, pokerowe sztony jako pieniądze, wszystko jest jak trzeba.

Warto czy nie warto? Age of Steam to dla mnie nieślubne dziecko Wysokiego NapięciaBrassa. Czuć tu pewien archaizm, nowe gry posiadają zupełnie inny feeling, jednak klasyk to klasyk – broni się grywalnością, zwłaszcza doświadczeni gracze od razu po pierwszej rozgrywce mówią “I like it”, czy “Zagrałbym w to jeszcze raz”. Siadam do tego tylko w cztery lub pięć osób i przyznaję, że nie wygrywam – umyka mi sposób optymalnego budowania przedsiębiorstwa, zawsze znajdzie się ktoś, kto robi to lepiej i sprytniej. Wiecie, to jest tego typu tytuł, który nie jest prostą sumą zasad, tu dzieje się dużo więcej, mózg powinien wejść na wyższy poziom obrotów. Age of Steam na stole to główne danie wieczoru, mięsista, gęsta gra, w którą raczej nie można sobie pyknąć ot tak, pomiędzy pizzą a Netfliksem. Mam jednak problem z polubieniem jej – wiecie, tu się wszystko zgadza, chętni współgracze, flow, zasady, przyjemność, a jednak uciekam od myśli o proponowaniu jej na stół i nie czuję ekscytacji, gdy do niej siadam. I nie chodzi o to, że jestem w nią kiepski, raczej właśnie ten niedookreśony archaizm, lekka nuta naftaliny budzi to uczucie. Ale może też jest tak, że potrzebuję (a na pewno tak jest) większego ogrania, bo widzę, że w tej grze jest jeszcze więcej i zejście w głąb da mi dużo radości.

Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie gry do recenzji.

Więcej na boardgamegeek.comPortal Games

Grę kupicie tutaj:

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie image-1.png
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie ceneo.png

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments